27.07.2012

6. black & white


pomimo kilku przeciwności losu, wczorajsze zdjęcia jednak doszły do skutku :) jednak wróciliśmy tak późno, że nie miałam już siły wrzucić ich na bloga. resztkami sił (i przytomności) zaczęłam je obrabiać, ale jak dzisiaj rano zobaczyłam, co z nich wyszło, stwierdziłam, że nie wchodzi w grę nic innego, jak tylko ponowna obróbka... nie róbcie zdjęć po pijaku!

nie da się ukryć, że to połączenie, jeśli chodzi o ciuchy, kręci mnie najbardziej. ostatnio mam coraz więcej białych ciuchów, a czarny lubiłam prawie od zawsze. typowe połączenia czarno-czarne są jednak dla mnie za smutne i po dłuższym czasie stają się stanowczo męczące. z kolei total white looków również unikam ze względu na bardzo jasną karnację. niemniej, nie zmienia to faktu, że białe i czarne ciuchy są w mojej czołówce.

połączenia czarno-białe jednak również zostawiają u mnie pewien niedosyt. staram się unikać zbyt dużych kontrastów, a czerń i biel, jak wiadomo, tworzą największy, najbardziej wyrazisty kontrast w dziejach mody. dlatego lubię przełamać to połączenie jakimś dodatkowym, kolorowym elementem.
każdemu, kto spodziewa się w tym momencie jakiegoś fluo (sic!) lub pasteli, odpowiadam: wszechobecna moda na pastele unika mojej szafy - i bardzo dobrze. nie pałam miłością na widok mięty, pudrowego różu, żółcieni, błękitu, koralu, i wszystkich tych innych barw, których nazw nawet nie umiem wymienić (o zgrozo - powiedziała pani architekt wnętrz)... neony to również nie moja bajka, ponadto takie oczojebne kolory nie wpływają dobrze na mój wzrok ani na moje samopoczucie. mimo tego, nie zamykam się kompletnie i jestem skłonna wprowadzić takie elementy kolorystyczne do swojej garderoby (pff, tak jak już bym jeszcze ich nie miała), jednak nie zgodzę się, aby odgrywały one główną rolę w mojej stylizacji.

skoro już jesteśmy przy głównej roli, w zestawie poniżej główną rolę odgrywają sandałki Melissa, którymi jarałam się wczoraj cały dzień - głównie ze względu na zapach. troszkę gorzej, niestety, było po ich założeniu. przez materiał, z jakiego są wykonane, podeszwa jest bardzo giętka i przylepia się do podłoża, zwłaszcza kafelkowego i lastrikowego na klatce schodowej. gdybym miała porównać wrażenia z noszenia tych butów, chodząc po kamiennej posadzce, porównałabym je bez wachania do... płetw. lepiej jest na powierzchniach zakurzonych lub piaszczystych, ale tak czy inaczej komfortowe ich noszenie wymaga pewnej dozy cierpliwości i przyzwyczajenia się.

kilka słów o samych ciuchach. kurtkę kupiłam w tym tygodniu na wyprzedaży w New Looku. podczas pobytu w Anglii sklep ten wydawał mi się na tamte warunki czymś w rodzaju Collosseum czy Forever18 w Polsce. nie przebierając w słowach - taki szmateks, który raczej omija się szerokim łukiem - z tą różnicą, że ciuchy były lepszej jakości. nie zmienia to faktu, że właśnie tam kupiłam (i to za jakieś grosze!) jedną ze swoich ulubionych koszulek i znosiłam doszczętnie dwie pary butów z ich kolekcji. mając porównanie do warunków, które poznałam tam, wrocławski sklep wydaje mi się ułamkiem tego, co było tam (przestrzeń!), ale coś za coś - znacznie bardziej interesujące ciuchy, chociaż jakość dalej taka sobie, za wyższą niż w Anglii cenę. nie wdając się w dalsze dywagacje, kurtka, mimo że z wyprzedaży, nie była taka tania, jak na to, czym jest. nie jest nawet wiatrówką - to skrawek cienkiej bawełny z kilkoma złotymi pierdolnikami. jakby tego było mało, jest dość dziwnie uszyta (żeby nie użyć słowa niechlujnie). nie narzekam na zbyt szerokie ramiona, wręcz z reguły wszystkie ciuchy w moim rozmiarze są na mnie w ramionach za szerokie. z tą kurtką jest odwrotnie - jest w ramionach ZA WĄSKA! nie wiem, jak to jest możliwe. niemniej, na lato idealna szmatka zastępująca bluzkę z długim rękawem czy obszarpany kardigan, więc ostatecznie ją przygarnęłam. fuksem, bo to był ostatni egzemplarz w moim rozmiarze.
kolczyki, tak skrupulatnie - wydawałoby się - dopasowane do butów, są dziełem przypadku dnia wczorajszego. no, może nie tak do końca. mają kilka lat; nawet nie pamiętam dokładnie ile. mimo tego, że pióra to jedyny motyw wczorajszej stylizacji, starałam się, aby nie był przesadnie wyeksploatowany. mam nadzieję, że osiągnęłam ten zamierzony efekt.

no i gwiazda popołudnia! Dżoka - jedyny pies z serduszkiem na plecach ;)


kurtka - NEW LOOK / bluzka - H&M / szorty - H&M / sandałki - Melissa via HEGO'S / torba - PARFOIS / kolczyki H&M

1 komentarz:

Dziękuję za komentarz! :)
Thank you for comments! :)

Ostrzegam, że komentarze zawierające nieakceptowalną dawkę wulgaryzmów nie będą publikowane na blogu.
Warning: comments which contains too much vulgarity will not be published.