10.08.2012

9. 'How about art?'




tak jak pani Robinson uwiodła młodego Benjamina, tak mnie skutecznie uwiodły ostatnimi czasy ciuchy od Mr.Gugu & Miss Go. sklep znalazłam dzięki Erill, która wytrwale prezentuje swoją przepiękną klimtową bluzę ich produkcji.

przyznam szczerze, że zazdroszczę Erillku z całego serca, ale waham się, czy bluzę zamówić. nie wiem, czy moja sylwetka zniesie coś takiego, dlatego zdecydowałam się na znacznie bardziej bezpieczne opcje.
na paczkę czekałam długo (nie wiem, czy to reguła, czy też nieuwaga osoby zajmującej się realizacją zamówień), ale z niesłabnącą wytrwałością - na szczęście doczekałam się swojej przesyłki wczoraj i mogę się Wam wszystkim pochwalić swoimi cudeńkami :)


jak widać na załączonym obrazku, drogą kupna nabyłam piękną tunikę z reprodukcją jednego z secesyjnych dzieł Alfonsa Muchy, sukienkę z reprodukcją sztandarowego obrazu epoki rokoko Jeana-Honore Fragonarda oraz spódniczkę z fragmentem reprodukcji renesansowego dzieła pędzla Botticellego.

każdy, kto mnie zna, wie, że uwielbiam sztukę. niestety, nie każdą. jestem dość wybredna i nie mam stricte ulubionej epoki. w każdej epoce są elementy, które lubię, które mi się podobają czy poruszają w jakiś sposób; nie mogę też powiedzieć, że którejś epoki nie lubię. chociaż tutaj wyjątek stanowi sztuka współczesna (nie mylić z nowoczesną!). sztuki współczesnej nie rozumiem, nie zrozumiem, i nie chcę nawet rozumieć. tak naprawdę wszystko się w sztuce zaczyna powoli powtarzać i powielać. nie widzę sensu robienia sztuki dla sztuki czy przerostu formy nad treścią - stanowi to dla mnie barierę nie do pokonania w odbiorze. wszystkie dziedziny, które obejmuje sztuka współczesna, są mi raczej obce i staram się z nimi raczej nie obcować. mam problem zarówno z interpretacją happeningu, abstrakcji, jak i treści wiersza.
z drugiej strony wiem, że nie powinnam generalizować, i nie wszystko, co pochodzi od artystów współczesnych kwalifikuje się do mojego prywatnego kosza. osobiście dzielę sztukę współczesną na trzy "rodzaje": 1. ładne, 2. ok, 3. wtf.
rodzaj 3, o zgrabnej nazwie "wtf" odnosi się do tych rzekomych dzieł, co do których mam wątpliwości, jak to ugryźć, od czego zacząć, do czego się odnieść, ale przede wszystkim tych, których forma za bardzo zwraca na siebie uwagę i robi to często w sposób budzący kontrowersje, łamiący tabu etc. etc. na te slogany mam uczulenie jak cholera, ponieważ a) są używane stanowczo za często i równie za często odnoszą się do czegoś zupełnie bez znaczenia, oraz b) zaburzają mój najświętszy zazwyczaj spokój i porządek świata, co budzi u mnie skrajne z reguły emocje i raczej skłonność do zachować agresywnych. w tym przypadku część wizualna również działa na niekorzyść - przykładowo: zawiłe grafiki czy rysunki przypominające bardziej bazgroły autystycznego dziecka, niż sztukę tworzoną przez wykształconego w swoim fachu artystę. do tego rodzaju zaliczam również dziwne happeningi, w których nie wiadomo o co chodzi, oraz instalacje, w których... również nie wiadomo o co chodzi.
rodzaj 2, czyli ok, odnosi się do tych dzieł, kiedy forma wizualna jest na tyle atrakcyjna, aby nie budzić we mnie poczucia strachu i rozpaczy z gatunku "co ja pacze". mimo, że przekaz nie jest dla mnie do końca jasny, zawsze na plus działa forma, która nie budzi skrajnych odczuć i jest raczej miła dla oka.
rodzaj 1, to rodzaj tej sztuki, którą jestem w stanie się zainteresować, a nawet czasem się zachwycić ze względów wizualnych.
oczywiście, żeby się ktoś złośliwy nie czepiał, moja klasyfikacja odnosi się do sztuk tylko i wyłącznie wizualnych. bo taka na przykład literatura piękna też może być rozpatrywana jako dziedzina sztuki, jeśli ktoś tak lubi.

wracając do sedna, od najmłodszych lat wykazuję skłonności idące raczej w stronę tych humanistycznych (z drugiej strony, śmieję się z kawałów o całkach, whats wrong with me?), i nauki o sztuce, jak i sztuka sama w sobie, są jednymi z tych fajniejszych rzeczy, którymi miałam/mam okazję się w życiu zajmować. co więcej, z każdym z obrazów przedstawionych wyżej oraz niżej wiąże się jakaś ciekawa i osobista dla mnie historia, co cieszy tym bardziej - po pierwsze dlatego, że mając ja na sobie, zawsze będę pamiętać dane wydarzenie, po drugie, jeśli chodzi o ciuchy same w sobie, dlatego że ubrania nie mają tylko ładnie wyglądać na wieszaku, mają być przekazem mnie.

jako że to są pierwsze od dawna tak mało zachowawcze części mojej garderoby nabyte od dawna, miałam pewne wątpliwości na reakcje ludzkie po zobaczeniu mnie w owych. o ile bluzka z reprodukcją Muchy jest raczej mało krejzolska, o tyle spódnica "z gołom babom" jest dla niektórych osobników płci obu zjawiskiem raczej przekraczającym ich możliwości percepcji. do tego stopnia, że tych kilkanaście osób musiało bardzo wybałuszać swoje gałki oczne w mało subtelny i jednocześnie nawet zabawny sposób. jako że reakcje były bardziej i mniej pozytywne, ciekawa jestem, jak będą wyglądać miny przechodniów na widok sukienki z Fragonardem :)





spódnica, sukienka, tunika - Mr.GUGU&MissGO

 P.S. spódnica i sukienka mają taki sam nadruk z przodu i z tyłu

4 komentarze:

  1. piekne! chcialabym to wszystko.

    u mnie konkurs z Malvare, zapraszam: http://madame-chocolate.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja mimo wszystko mysle, ze motywy sakralne oraz nago babowe są wciaz bardziej zakrztuszajace mysli odbiorczow niz ladne panie na hustawkach ze tak pozwole sobie na chwilę spłaszyć Fragonarda ;)
    Rzec Ci musze iz mimo iz nosze sie w misterGuGowych ciuchach to jakos do tej pory nigdy mnie nie skusily te kiecki bo gdyz mi sie jakos zdawalo ze sa malo ksztaltne a one tu widze maja swoje niespodzianki i pazurki i chyba sie dosc powaznie nad nimi zastanawoie jak tylko moj portfel przestanie kwilic ;))
    A powiedz Ty jeszcze jak Ci chodzi w tejze spodnicy? Bo ja mam ta swoja katedre i zauwazam iz ona sie strasznie do gory podwija i skacze i sie zastanawiam czy to wina tej marki czy one generalnie tak maja ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erillu podwija się :< próbowałam na rajstopie i bez, na włosach i bez, i się podwija, więc stawiam na materiał, bo tuby bawełniane z haemu na rajstopie zatrzymują się (albo ja byłam już w stanie wskazującym więc było mi bez różnicy hmmm pierwszy i ostatni raz w daytonie i zbyt dobre drinki, kolega barman damn it)
      niemniej spódnic jest piękny ics bjutiful więc wybaczam ;)

      może rzeczywiście przesadzam z tym Fragonardem, ale nadruk jest bardzo rzucający się w oczy. dodatkowo, jeśli masz jakąś wiedzę o epoce, zobaczysz aniołki pokazujące "cśśśśś" i jeśli przeanalizujesz sobie kierunek padania wzroku Pana zza krzaka (którego niestety nie widać na sukience, na oryginale oczywiście jest) i dodasz do tego fakt iż mogło wtedy nie być bielizny (chociaż są badania, że bielizna była znana i noszona już w średniowieczu, ale na ten temat mam swoją teorię), tooo... zaczyna być nieco bardziej pikantnie ;)
      i to nie tylko za sprawą rozcięcia z tyłu, które to i tak muszę zlikwidować albo wciąż zasłaniać, ponieważ ja niestety nie mogę chodzić bez biustonosza, a nie bardzo mi się widzi prezentowanie superszykownego zapięcia od mojego stanika ;)

      Usuń
    2. tzn tego Pana u stóp Pani, co ona mu zrzuca łaskawie pantofelek. fetysz jaki czy co ;)

      Usuń

Dziękuję za komentarz! :)
Thank you for comments! :)

Ostrzegam, że komentarze zawierające nieakceptowalną dawkę wulgaryzmów nie będą publikowane na blogu.
Warning: comments which contains too much vulgarity will not be published.