2.09.2012

13. autumn is coming?...

jak powiedziałam, tak zrobiłam - coś wymyśliłam ;)
a wszystko dzięki spontanicznej decyzji o nabyciu najzwyklejszego kompaktu.(no dobra. nie jest taki najzwyklejszy bo UMI robić zdjęcia w 3D!)

dzisiejsze zdjęcia nie należały do zaplanowanych, stąd brak zdjęć detali. musiałam być dzisiaj na nogach cały dzień, przez kolejną spontaniczną decyzję. tym razem o wycieczce, ale o tym później :)



letnie trendy przegrały w starciu z wygodą i ciepłem. kolor swetra robi mi właściwie całą stylizację. nie tylko dlatego, że butelkowa zieleń/szmaragd/ciemny morski (jak zwał, tak zwał) jak wyczytałam i wypaczyłam, jest jednym z hitów nadchodzącego wielkimi krokami sezonu. z odcieni zielonego tolerowałam tylko khaki, znany również jako oliwkowy. ten ujął mnie bez szczególnego powodu podczas krótkiego wypadu do h&mu. jakkolwiek by nie było na wybiegu czy na sklepowych witrynach, kolor ten jest nowością w mojej szafie, bez wątpienia jednak zagości w niej na dłużej.

tu już musicie uwierzyć na słowo, ale sweter ma zameczek z tyłu na karku, a pierścionek ma kształt orlej (kurzej?) łapki z pazurkami owiniętej wokół palca ;)




sweter (i biała koszulka pod spodem) - H&M / spodnie - ZARA TRF / buty - ZARA / torebka - CROPP / szal - H&M / pierścionek - ALDO




a teraz kilka słów o dzisiejszej wycieczce. wstyd się przyznać, ale po raz pierwszy w życiu byłam w Książu. Wałbrzych nigdy nie był mi szczególnie bliski, nie był również nigdy specjalnie po drodze. wielokrotnie widziany na zdjęciach pałacyk niestety trochę mnie rozczarował. przaśne stragany i gwar jak na targowisku; obrażające się panie pod budką z frytkami, załatwianie potrzeb fizjologicznych w zakamarkach murów obronnych, krzyczące dzieci, imprezy firmowe ze słabymi "didżejami" - to wszystko ujmuje uroku temu miejscu. na szczęście nie na tyle, żeby nie złożyć tam kolejnej, dłuższej wizyty :)

obowiązkowym punktem programu, a przynajmniej dla mnie, były stajnie hipodromu stada Książ. od dziecka uwielbiam konie. niestety w stajniach, nowa zabawka nie wytrzymała napięcia, i po wykonaniu 162 (?!) zdjęć wcześniejszych atrakcji, odmówiła współpracy, wymawiając się... wyczerpaną baterią. (echhh. wiem, obiecałam nie narzekać ;) nie umiem się jednak powstrzymać, kiedy - będąc przyzwyczajona do ciężkiego i niemal niezawodnego sprzętu - trzymam w ręce dziecięcą zabawkę przypominającą aparat... jednak co eos to eos, i to właśnie on pojedzie z nami następnym razem.)

ale nie Książ, choć piękny, był naszym głównym celem.

dzięki Hirołowi, który jest naczelnym fascynatem i tropicielem tajemnic i spisków II wojny światowej (:*), odwiedziliśmy Sztolnię Arado w Kamiennej Górze. tu rozpisywać się nie będę. nie ukrywam, że temat dla mnie jest już mniej fascynujący... ale! :) to miejsce będę polecać każdemu, kto chce wiedzieć więcej. lub zostać porwanym przez Hansa z SS ;)

pamiątkowe zdjęcie zrobione przez Hansa podczas porwania. to, co trzymam w ręce, to... kilof ;)
Hans zrobił sobie zdjęcie z rąsi <3
pacz kotek!
rzeczony kotek.
plan Alicji w Krainie Czarów? nie, to tylko Książ! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! :)
Thank you for comments! :)

Ostrzegam, że komentarze zawierające nieakceptowalną dawkę wulgaryzmów nie będą publikowane na blogu.
Warning: comments which contains too much vulgarity will not be published.