14.07.2012

2. wanted: dead or alive



oto jestem. długo kazałam na siebie czekać. niestety, nie wybrałam sobie zbyt dobrego czasu na zakładanie bloga i dbanie o niego w taki sposób, aby spełniał moje wszystkie wymagania i oczekiwania. sesja (tak, tak, u mnie jeszcze trwa!) wbrew pozorom nie sprzyja nadmiarowi wolnego czasu - tak jak studia w ogóle.
 
 w razie gdybym miała za mało na głowie, zaczęłam ostatnio kurs prawa jazdy, który również pochłania dość dużo (jakże cennego!) czasu. zabawny, ale jednocześnie dziwny jest dla mnie fakt, że zapisałam się na ten kurs. przez większość swojego życia wychodziłam z założenia, że człowiek nie nadaje się do wszystkiego (wynikało to też trochę z mojej natury - mam uzasadnione podejrzenia, że człowiek nie wywodzi się od małpy, a od leniwca - ale cśśśśśśś...). w związku z tym, w obliczu tych wielu różnych umiejętności, którymi mogę się pochwalić (lub może lepiej nie), prowadzenie samochodu mogę sobie darować. poza tym, jako największy panikarz stąpający po tym łez padole, widząc siebie za kierownicą wyłam ze strachu i rozpaczy. no bo załóżmy, że ktoś we mnie wjedzie. co wtedy? co powinnam zrobić? wdech wydech. tylko bez paniki. tylko bez paniki! tylko bez paniki!!!  aaaaaaaaaa!!!... czyli tak właśnie w skrócie.
osobą, której zawdzięczam tę historyczną (byle nie histeryczną) zmianę w swoim życiu, jest nikt inny, tylko... mój luby, w pewnych kręgach znany również jako Hiroł. on to właśnie przekonał mnie, abym po ciemku i w zimie udała się wraz z nim na jakiś opuszczony parking i spróbowała swoich sił. nogami i ręcyma (!) drżącymi (ze strachu, ale oficjalna wersja jest taka, że z zimna) udało mi się najpierw uruchomić osobowy pojazd silnikowy, jakim niechybnie jest nasza granatowa strzała, przejechać kilkaset metrów, nawet kilka razy zakręcić, włącznie z użyciem kierunkowskazu! zupełnie zaskoczona, stwierdziłam, że jazda samochodem to całkiem niezły fun i chyba nie było tak źle, dlatego może jednak warto mieć to prawko?... myśląc (chociaż szczerze mówiąc, to nie myśląc zbyt wiele - właśnie w tym tkwi problem), że sesja zakończy się dla mnie o wiele wcześniej, zapisałam się.

z tej właśnie przyczyny, na obecną chwilę - zdjęcia są, jakie są. niemniej jednak, i tak mam dość specyficzną estetykę, która - uprzedzam - nie wszystkim może przypaść do gustu. ale to dla mnie raczej nie jest nic nowego.

zatem przejdźmy do rzeczy (w dosłownym i przenośnym znaczeniu).




szal - CUBUS / bluza - MARKS&SPENCER / jeansy - MANGO / buty - RESERVED / torba - ZARA / bransoletka - RESERVED

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! :)
Thank you for comments! :)

Ostrzegam, że komentarze zawierające nieakceptowalną dawkę wulgaryzmów nie będą publikowane na blogu.
Warning: comments which contains too much vulgarity will not be published.